Truskawki i różnorodne warzywa rosną na farmie Jankūnai w pobliżu dużej drogi
Gospodarstwo Auksė i Žilvinasa Jankūnai, które uprawia truskawki, warzywa i sadzonki truskawek, znajduje się w Pumpėnai, przy ulicy Kovo 11-osios, a raczej przy autostradzie "Via Baltica".
W szklarni na farmie, która ma około dwóch hektarów ziemi, Žilvinas zebrał już pierwsze ogórki dla siebie i przyjaciół.
Auksė sprzedaje ostatnie sadzonki ogórków i pomidorów na targu w Panevėžys, dzwoniąc na długo przed obiadem, aby powiedzieć, że są wyprzedane i nadal trzeba je przywieźć.
Tak więc nadszedł czas na biznes w Jankūnai Strawberry and Vegetable Farm.
Kiedy i dlaczego znalazł się w Pumpėnai?
– To miasto jest ojczyzną mojej matki. Chociaż dorastałem w Poniewieżu i byłem w mieście do osiemnastego roku życia, moja matka była nauczycielką, mieliśmy trzy wspólne ogrody w Puodžiūnai, – Žilvinas wspomina, że był przyzwyczajony do ziemi od dzieciństwa, a następnie pracował na pół tuzina hektarów.
Pracował też za granicą, a w Poniewieżu, zwłaszcza zimą, kiedy miał wolne od pracy w ogrodzie, siadał za kierownicą taksówki.
– Około osiem lat temu przyjaciel jego matki zaproponował kupno tej zagrody i około dwóch hektarów ziemi w Pompejach, a Žilvinas ujawnia, że szukali zagrody, która była również połączona z komunikacją miejską.
Ze względu na to, że Žilvinas, były mieszczanin, jest zawsze blisko ziemi, sześć lat temu zaczął sadzić truskawki i poziomki w gospodarstwie Jankūnai w Pompejach.
.
– Sadzimy tysiąc sadzonek, szklarnia nadal wymaga ogrzewania. Potem kolejne kilka tysięcy – sprzedać. Kiedy produkt jest dobry, klienci wracają, – Žilvinas opowiada nam, jak gospodarstwo się rozwinęło i ma teraz stałą klientelę, a jego żona i matka pomagają mu w sprzedaży.
W przeszłości, na przykład, woził kapustę do Wilna, na targ w Halė.
>Ale w handlu hurtowym potrzebna jest duża ilość, wtedy trzeba by było uprawiać niewielką liczbę roślin.
.
O Jankūnai uprawia w swoim gospodarstwie szeroką gamę warzyw, od ziemniaków, kapusty i marchwi po brokuły, kalafior, paprykę, bakłażany, czosnek, cebulę, ogórki i pomidory.
Uśmiechając się, Žilvinas przypomniał, że na targu musiał udowodnić, że warzywa zostały wyhodowane w jego własnym ogrodzie.
– Kupujący, którzy przychodzą do domu, czasami najpierw pytają, czy jest tu stacja benzynowa. Ale moja gosposia jest z miasta, – Žilvinas przyznaje, że nasi ludzie mogą woleć, aby kobieta zajmowała się roślinami, a nie mężczyzna. Lubię pracować dla siebie, decydować gdzie, kiedy i co robić.
Zilvinas pokazuje mi, gdzie sadzić, co już rośnie i kwitnie:
– Posadźmy kapustę. Trzy osoby sadzą tysiąc sadzonek w godzinę. Kupiliśmy sadzarkę, ale można sadzić ręcznie… Truskawki uprawiamy naturalnie na zewnątrz w ziemi, wtedy smakują zupełnie inaczej. Za dwa, trzy tygodnie będziemy mieli truskawki. Sprzedajemy w Poniewieżu i w domu. Reklamujemy się, wykonujemy własną pracę, a ludzie sami przychodzą i kupują niektóre z nich.
W Pumpėnai, niedaleko swojej zagrody, również sprzedaje warzywa, zwłaszcza na rynku w Poniewieżu, a tutaj, przy ruchliwej autostradzie, życie się nie zatrzymuje.
– Na przykład, gdy jest gorąco, na targu nie ma kupujących, ale zbiory szybko rosną i dojrzewają, – zauważa Žilvinas. Następnie sprzedajemy ogórki i pomidory w gospodarstwie, przy głównej drodze. Zatrzymują się bardzo interesujący i różnorodni kupujący, z kamperami. Nawet Polacy, od których pochodzą warzywa, jedzą nasze pomidory ze smakiem, ponieważ wszystko jest uprawiane naturalnie, tak jakby było ich własne, nie mamy oddzielnych grządek. Plus, sprzedajemy taniej z domu.