37 osób zatrzymanych w Grecji w związku ze skandalem dotyczącym dotacji rolnych UE
Grecka policja zatrzymała w środę 37 osób w ramach operacji związanej ze skandalem dotyczącym wykorzystania dotacji rolnych Unii Europejskiej (UE) wartych miliony euro, co według premiera może mieć poważne konsekwencje dla sektora.
Urzędnicy dokonali aresztowań w Atenach, Salonikach, na Krecie i w innych miejscach.
Sprawa ta postawiła konserwatywnego premiera Kyriakosa Mitsotakisa pod silną presją, zwłaszcza biorąc pod uwagę dziesięciolecia wpływów politycznych jego rodziny na Krecie, która była odbiorcą znacznej części dotacji rzekomo uzyskanych w wyniku oszustwa.
W środę, w Atenach, Salonikach, na Krecie i w innych miejscach.
Aresztowania nastąpiły po nalotach przeprowadzonych 13 października przez Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) w biurach greckiej agencji rządowej OPEKEPE, która zajmuje się płatnościami. 
>Podejrzani byli rzekomo "zaangażowani w oszustwa związane z finansowaniem rolnictwa na dużą skalę i praniem pieniędzy", poinformowała Prokuratura Europejska (EPPO) w oświadczeniu opublikowanym w środę.
„Dochodzenie wykazało, że uważa się, iż grupa ta działała w całej Grecji od co najmniej 2018 r., z wyraźną strukturą hierarchiczną, jasnymi funkcjami i regularnymi działaniami do tej pory“, – dodaje raport.
Szacuje się, że w wyniku tego oszustwa prawdziwi rolnicy tracą 70 milionów euro dotacji rocznie.Dochodzenie UE ujawniło powszechne nadużycia funduszy w biurach Opec. Według danych rządowych, OPECEPE wypłacał ponad 3 miliardy euro rocznie, głównie w formie dotacji, 680 tysiącom rolników.
Przypadki objęte dochodzeniem obejmują pastwiska zadeklarowane na stanowiskach archeologicznych, drzewa oliwne na lotnisku wojskowym i plantacje bananów na górze Olimp.
„Zorganizowana grupa przestępcza“
Według EPPO, śledczy wstępnie zidentyfikowali 324 beneficjentów dotacji. Uważa się, że 42 z nich jest powiązanych z tą sprawą i są uważani za obecnych członków zorganizowanej grupy przestępczej", dodała EPPO.
Według szacunków, budżet UE poniesie straty w wysokości ponad 19,6 mln euro.
Naciskany w tej sprawie, Micotakis przysiągł, że wsadzi do więzienia odpowiedzialnych, których nazwał złodziejami, i odzyska fundusze.„Jest jasne, że przeprowadzono tu śledztwa kryminalne, wykorzystując bezczynność państwa, aby domagać się pieniędzy, do których nie byli uprawnieni"– powiedział radiu „Skai“ w środę.
Ostrzegł, że jeśli skandal nie zostanie rozwiązany, może to poddać w wątpliwość przyszłe fundusze UE dla Grecji. Audytorzy państwowi zajęli już 22 miliony euro z ponad 1000 kont podatników. "Bez względu na koszty polityczne, nie wycofam się" - obiecał premier.
Europejscy prokuratorzy twierdzą, że podejrzani, z których większość nie prowadzi działalności rolniczej, „mogli zawyżać liczbę zwierząt gospodarskich, aby zwiększyć swoje uprawnienia do dotacji“.
„Uważa się, że podejrzani wystawiali fikcyjne faktury, aby ukryć nielegalne pochodzenie dochodu, przelewali środki za pośrednictwem kilku rachunków bankowych i mieszali je z legalnymi dochodami“, – EPPO powiedział w oświadczeniu.
„Skrót korupcyjny“
Program został wprowadzony po tym, jak Wspólna Polityka Rolna (WPR) UE przeniosła dotacje z hodowli zwierząt na rolnictwo w 2014 roku. W tym czasie rejestr gruntów był bardzo niekompletny, przez co prawa własności w większości Grecji były niejasne.
Rolnicy mogli zatem zadeklarować ziemię, którą posiadali w innym miejscu w kraju, aby ubiegać się o część dotacji. Naukowcy twierdzą, że w proceder zaangażowani byli również nierolnicy z powiązaniami politycznymi, zwabieni perspektywą łatwych pieniędzy.
Laura Kovesi, główny prokurator europejski, powiedziała podczas wizyty w Atenach w tym miesiącu, że agencja Opekepe stała się akronimem dla "korupcji, nepotyzmu i klientelizmu".
Według OPEKEPE, około 80% całkowitych dotacji na pastwiska w 2017–2020 r. trafiło na Kretę. Pan Micotakis podkreślił, że kradzież unijnej pomocy rolnej, którą greccy urzędnicy szacują na co najmniej 23 mln euro, rozpoczęła się w 2016 r., zanim doszedł do władzy w 2019 r.
.
Rząd „nie ma nic do ukrycia ani nie obawia się takich kontroli“, powiedział w zeszłym miesiącu.