Rolnicy na krawędzi - cierpliwość się kończy, ale wiara się tli
Dobry nastrój litewskich rolników przeplata się dziś ze znużeniem i rozczarowaniem. Niektórzy wierzą, że sytuacja się poprawi, inni są gotowi się poddać. Sektory bydła mięsnego, zbóż i owoców jagodowych są różne, ale łączy je niepewność, ciężar biurokracji i poczucie, że państwo, jeśli słyszy o problemach, nie podejmuje zdecydowanych działań w celu ich rozwiązania.
Hodowcy bydła mięsnego czują się zapomniani
„Jeśli ktoś myślał tylko o poddaniu się, teraz, gdy pojawia się coraz więcej przypadków choroby niebieskiego języka, zacznie myśleć o tym jeszcze bardziej“, – uważa Nerijus Gricius, przewodniczący Rady Litewskiego Stowarzyszenia Hodowców Bydła Mięsnego i Doskonalących (LMGAGA). Powiedział, że rolnictwo staje się nie tylko coraz bardziej skomplikowane, ale także coraz mniej planowane.
„Rozumiemy, że biznes wiąże się z ryzykiem, ale tego rodzaju skoki w górę i w dół są bardzo niepokojące, zwłaszcza jeśli chodzi o ceny. Wydaje się, że nie tak dawno temu ceny wzrosły do bardziej rozsądnego poziomu, a nastroje wśród hodowców bydła z pewnością nie były złe. Ale teraz spadły o około 30% i nikt nie wie, czego spodziewać się dalej", mówi.
N. Gricius dodaje, że w ciągu ostatnich 5 lat hodowcy bydła mięsnego mieli trudności z konkurowaniem z gospodarstwami rolnymi lub mieszanymi i zdobyciem wymaganych punktów do uzyskania wsparcia ze strony państwa i UE.
Stagnacja w sektorze rolnym
„Rezygnacja jest zawsze łatwiejsza niż start. Ale sytuacja w rolnictwie naprawdę nie jest dobra – zapanowała stagnacja“, mówi Audrius Vanagas, przewodniczący Litewskiego Stowarzyszenia Plantatorów Zbóż (LGAA) i dodaje, że nastrojów nie poprawiają rosnące ceny surowców i nawozów.
Kolejnym czynnikiem, który sprawia, że rolnicy myślą o rezygnacji, są kataklizmy pogodowe. Według Vanagosa zmniejszają one zarówno ilość, jak i jakość zbiorów.
„Wszystko to prowadzi do niższych dochodów, których rolnicy potrzebują, aby przetrwać. Nic więc dziwnego, że wielu rolników stoi przed dylematem, jak postępować, a zawsze są tacy, którzy w obliczu podobnych trudności po prostu podnoszą ręce i poddają się" - kontynuuje prezes LGAA.
Biurokracja to największy demotywator
„Najbardziej demotywujące jest całkowite lekceważenie sektora bydła mięsnego przez poprzedni rząd. Obciążenia biurokratyczne są niezwykle duże, niezależnie od tego, czy gospodarstwo jest małe czy duże - od wymogów weterynaryjnych po wypełnianie wszelkiego rodzaju rejestrów. Paradoksalnie, sama hodowla wydaje się zajmować mniej czasu niż wymogi biurokratyczne", mówi Gricius.
Podobnego zdania jest Tautvydas Gurskas, przewodniczący Litewskiego Stowarzyszenia Plantatorów Jagód (LUAA).
„Jesteś małym rolnikiem, ale musisz odpowiadać na ogromne obawy dotyczące swoich produktów, zarówno w zakresie przetwarzania, jak i przechowywania. Chciałbym, aby wszystko było prostsze, ponieważ mieszkańcom wsi znacznie trudniej jest dorównać poziomowi dużego koncernu. Wrażenie jest takie, że przy ogromnych wymaganiach dochodzi do pewnego rodzaju niszczenia małych gospodarstw“, – mówi i precyzuje, że hodowcy jagód, warzyw i owoców mogą pomóc wioskom przetrwać.
Rolnik uprawiający zboże na 100 hektarach ziemi może pracować sam ze swoimi maszynami, podczas gdy cała wioska przyjdzie do pracy na 100 hektarach jagód lub owoców, mówi Gurskas. „Chciałbym, aby do tego zachęcano“, – podkreśla prezes LUAA.
.
Czy rząd (nie) słyszy?
„Są spotkania, dialog, wydaje się, że słyszą, ale praca tak naprawdę jeszcze się nie rozpoczęła. Dlatego z niecierpliwością czekamy nie tylko na rozmowy, ale także na podjęcie zdecydowanych decyzji", mówi N. Gricius o tym, czy państwo naprawdę słyszy rolników i ich problemy.
Wtóruje mu A. Vanagas, który również zwraca uwagę, że są politycy, którzy mówią jedno, a robią dokładnie odwrotnie.
Co należy zmienić, aby rolnictwo stało się atrakcyjnym i opłacalnym biznesem? Należy wysłuchać partnerów społecznych i rządu, aby podjąć pilniejsze i bardziej zdecydowane decyzje. Musimy wzmocnić litewskie rolnictwo nie tylko słowami, ale także czynami i działaniami, – powtarza N. Gricius.
„Jeśli rząd uważa, że żywność będzie rosła sama i że nie ma potrzeby motywowania młodych ludzi i obecnych rolników, to wszyscy odwrócą się od tego biznesu. A jeśli ludzie poczują, że mogą zarobić nie tylko na chleb, ale i na masło, to pójdą do pracy. Musimy zmienić nasze podejście z poganiania i bicia kijem na pomaganie" - uważa Gurskas.
A. Vanagas wskazał również, że państwo chciałoby polityki opartej na motywacji i zachętach, a nie zakazach.