Farmy mleczne umierają po cichu: dlaczego rok 2026 będzie testem na przetrwanie sektora
Następny rok będzie rokiem pełnym wyzwań dla wszystkich uczestników rynku mleczarskiego – produkcja mleka rośnie szybciej niż popyt w wielu częściach świata, co oznacza, że oczekuje się, że ceny mleka w gospodarstwach będą nadal spadać. Przynajmniej do połowy 2026 roku, ale nie ma gwarancji, że równowaga między podażą a popytem zostanie przywrócona. Prognozuje się, że w przyszłym roku ceny mleka surowego będą tak niskie, jak w ciągu ostatnich kilku lat.
Duża nierównowaga między podażą a popytem
Na samym rynku europejskim produkcja mleka znacznie przewyższy popyt, który, nawiasem mówiąc, nie rośnie już na poziomie globalnym, podczas gdy produkcja, wręcz przeciwnie, rośnie. Widzimy to już pod koniec 2025 r., a eksperci twierdzą, że trend ten utrzyma się w 2026 r.
.
Produkcja mleka wzrosła w ostatnich latach dzięki technologii i robotyce, a także nadpodaży paszy. Wyższa produkcja oznacza również większą presję na ceny surowego mleka w gospodarstwach rolnych, a tym samym wyzwania dla marż zysku litewskich gospodarstw.
Na arenie międzynarodowej obserwuje się podobną dynamikę. Indeks mleczarskiej platformy handlowej „Global Dairy Trade“ (GDT), zarządzanej przez nowozelandzką spółdzielnię „Fonterra“, spada od 4 kolejnych miesięcy. Podczas ostatniej sesji indeks spadł aż o 4,3% i jak na razie dostępne są jedynie teoretyczne dowody na możliwe odbicie od dna. Jednak nawet jeśli tak się stanie, wzrost będzie krótkotrwały, biorąc pod uwagę techniczne wskaźniki cen.

Trendy w obszarze Oceanii dotrą do Europy za około 1,5-2 miesiące, ale w samej Europie wykresy techniczne nie wróżą na razie dobrze producentom mleka. Dane z systemu monitorowania rynku mleczarskiego CLAL (Clal.it) wysyłają dość wyraźne sygnały – europejski rynek mleczarski wszedł już w fazę nadpodaży, co oznacza rosnącą presję na ceny skupu mleka surowego w nadchodzących kwartałach.
Co więcej, Chiny, przez długi czas jeden z głównych importerów mleka w proszku, nie zwiększyły ostatnio swojego importu tak bardzo, jak oczekiwano. Oznacza to, że niektóre unijne produkty mleczne, które wcześniej byłyby eksportowane, pozostają na rynku krajowym, wywierając dalszą presję na ceny.
Produkcja mleczarska w UE stale rośnie w Niemczech, Francji, Holandii i u naszego sąsiada - Polski. Wzrost ten jest napędzany nie tylko przez lepszą bazę paszową i wzrost wydajności, ale także przez rolników zwiększających produkcję mleka, a nie redukujących stada, aby zrekompensować wahania cen w poprzednich latach.
Co warto wiedzieć?
Sygnały CLAL, które są istotne w Europie, wysyłają nam dość jasny komunikat. Patrząc w przyszłość na koniec 2025 r. i początek 2026 r., przewiduje się umiarkowany spadek cen, który będzie napędzany właśnie przez strukturalną nierównowagę między podażą a popytem.
Większość analityków sugeruje, że średnia cena skupu mleka surowego może spaść o kilka punktów procentowych w stosunku do obecnego poziomu, zwłaszcza przy braku silnych nowych impulsów eksportowych. Nie byłby to nagły "krach" cenowy, ale powolna korekta cen w dół, która jest niebezpieczna dla rolników, ponieważ zmniejsza rentowność.
Litwa, która w dużej mierze opiera się na eksporcie, zazwyczaj dość szybko wychwytuje ogólne trendy w UE. Jeśli ceny w UE spadają, litewskie ceny skupu mleka mają tendencję do podążania w tym samym kierunku. Wiele będzie zatem zależeć od tego, jak duzi przetwórcy mleka zarządzają swoją sprzedażą i jak dostosowują się do nierównowagi podaży i popytu na rynkach eksportowych.
Owce umierają po cichu
Rolnicy mogą mówić co chcą i narzekać, że ceny mleka są niesprawiedliwe i niskie, ale w biznesie nie ma cudów; nikt nie będzie rozdawał pieniędzy. Mleko kupią albo lokalni przetwórcy, albo sąsiedzi.
Litwa należy do krajów, które swoimi krowami mlecznymi "karmią" inne kraje, głównie Polskę.
Według Państwowego Ośrodka Danych Rolniczych, do 2025 r. nasz kraj straci ponad 1 300 krów mlecznych, ale jest to stosunkowo nieistotne, jeśli weźmie się pod uwagę, jak mniejsi producenci mleka opuszczają rynek. Tylko w tym roku 1 644 gospodarstw zamknęło swoje okna hodowlane.
Taka jest makabryczna rzeczywistość na Litwie, gdzie z jednej strony minister rolnictwa Andrius Palionis wyjaśnia znaczenie hodowli zwierząt gospodarskich i strategiczne znaczenie rolnictwa (co zresztą zostało uznane przez Sejm), a z drugiej strony gospodarstwa mleczne topnieją jak wiosenne śniegi. Litewska wieś umiera po cichu, bez patosu i ryku traktorów.