I.Hofmanas: Widzę całość, całe rolnictwo
Prawie rok temu, po poprowadzeniu rolników w proteście przeciwko polityce rolnej rządu Ingrid Šimonytė, desygnowany minister rolnictwa Ignas Hofmanas twierdzi, że rolnicy już dziś robią wiele, aby chronić środowisko. Twierdzi jednak, że wymogi środowiskowe mogłyby być mniejsze.
„Widzę całość, całe rolnictwo“, – powiedział I. Hofman w wywiadzie dla BNS.
.
I. Hofmanas mówi, że zrezygnuje z zarządzania swoim gospodarstwem zbożowym w powiecie Radviliškis, gdy zostanie ministrem.
W kwestii zakazu hodowli zwierząt futerkowych na Litwie, desygnowany minister powiedział, że przedsiębiorcy muszą otrzymać odpowiednią rekompensatę. Uważa również, że taki zakaz nie ma sensu, jeśli istnieje popyt na zwierzęta futerkowe – ten biznes będzie nadal istniał, ale przeniesie się tylko do innych krajów.
Co więcej, poseł Hofman twierdzi, że promowanie gospodarstw ekologicznych jest priorytetem, ale nadmierne promowanie ich finansowo może przynieść efekt przeciwny do zamierzonego.
– Co zrobi Pan inaczej niż były minister rolnictwa Kęstutis Navickas lub inni byli ministrowie?
– Przede wszystkim inaczej – chodzi o utrzymanie dobrych relacji z partnerami społecznymi, co jest przeciwieństwem tego, co zrobił Navickas – chciał je zerwać. Myślę, że musimy postrzegać rolnictwo jako sektor produkcyjny, nawet jeśli próbuje się tutaj sprawić, by brzmiało to tak, jakbym popierał tylko intensywne rolnictwo (BNS). Popieram wszystkie gospodarstwa, które są produktywne i tworzą wartość dodaną, w tym te, w których ludzie gospodarują na własne potrzeby. Jest w tym aspekt społeczny, który sugerowałbym wyodrębnić.
Myślę, że nie będzie tu żadnych radykalnych zmian, będzie to tylko niewielka zmiana kierunku, zmiana wizji, zmiana zrozumienia, a także zmienia się w Europie po protestach rolników, że zielony kurs, który był forsowany, kurs, który miał zostać wdrożony, zawiódł, i spójrzmy prawdzie w oczy, i przyznają to najwyżsi przywódcy Unii Europejskiej, i będzie musiał się zmienić, a litewska krajowa polityka rolna również powinna się w pewnym stopniu zmienić.
– Niektóre organizacje ekologiczne stwierdziły, że obawiają się, że nie będzie Pan zwracał uwagi na małe i średnie gospodarstwa rolne, na upadający przemysł hodowlany, na ochronę środowiska. Jak ocenia Pan ich obawy?
– To są bezpodstawne obawy, które nie istnieją. Widzę całe, całe rolnictwo – ważne i małe gospodarstwa lub średnie gospodarstwa, jak próbują tu powiedzieć, oczywiście, jestem tylko zwolennikiem zróżnicowanego litewskiego rolnictwa i że wszyscy musimy się w nim zmieścić. W ten sam sposób hodowla zwierząt jest bardzo ważną gałęzią, która się kurczy.
Te zarzuty są całkowicie bezpodstawne, ponieważ my (BNS) zarówno protestowaliśmy, jak i walczyliśmy o to. Pojawiają się tu zupełnie niepotrzebne obawy o upadek hodowli, o problemy w sektorze mleczarskim. Trudne kwestie, takie jak na przykład hodowla zwierząt lub zaprzestanie produkcji przez gospodarstwa rolne. Myślę, że gdyby to było łatwe do rozwiązania, ktoś rozwiązałby to przede mną. Będziemy szukać sposobów, ale to nie znaczy, że nie jestem za tym, jestem za tym. Z pewnością tak nie jest. Zarówno zwierzęta hodowlane, jak i małe gospodarstwa są ważne.
– Rolnictwo już dziś robi wiele dla środowiska – obejmuje to międzyplony, uprawy, bardziej zróżnicowany płodozmian, uprawę roślin strączkowych, pozostawianie pokosów runa leśnego, uprawa roli jest stosowana bardzo intensywnie, prawdopodobnie trzykrotnie więcej ziemi uprawia się w okresie ugorowania, co przekroczyło wcześniejsze oczekiwania, a w ten sposób uprawia się więcej niż planowano. Trudno mi w tej chwili powiedzieć, jakie inne kroki można podjąć w kierunku bardziej zrównoważonego rozwoju. Jest to coś, o czym należy myśleć, czego należy szukać, ale myślę, że rolnictwo robi obecnie bardzo dużo.
Na przykład możemy również pomyśleć o wapnowaniu gleby, co oznacza poprawę jej stanu, tak aby gromadziła więcej materii roślinnej. Gleba może wyhodować więcej materii roślinnej, co oznacza, że blokujemy więcej węgla, pochłaniamy więcej CO2 i jest to jeden ze środków, które przynoszą korzyści glebie, rolnikom i środowisku.
– A gdzie jest nacisk na środowisko?
– Myślę, że mamy bardzo mało środków ochrony roślin na Litwie, co rodzi inne problemy, na przykład nie tak dawno mieliśmy spotkanie z pszczelarzami, ich miód przekracza normy jednego pestycydu, chociaż oni sami mówią, że gdyby było więcej rejestracji, lub gdyby zostały one zarejestrowane wcześniej, nie było tego problemu wcześniej. Oznacza to, że kiedy zakazujemy wielu produktów, pojawiają się inne problemy i powiedziałbym, że jesteśmy tu trochę zbyt surowi.
Teraz wymagania zostały nieco obniżone, a Komisja Europejska zezwoliła już na wycofanie 5%, co również nie było, powiedzmy, zbyt logiczne. Lepiej jest uprawiać rośliny strączkowe w 5%, które magazynują azot w swoich korzeniach, a w ten sposób poprawiamy glebę, jakie są korzyści ekonomiczne. Myślę, że w tym miejscu zostało to źle zrozumiane.
Kontrowersyjna kwestia stref ochrony wód powierzchniowych (...) – ekolodzy, opinia publiczna mówią, że chcą większych stref. To dobrze. Ale wyobraź sobie, że jesteś właścicielem tej ziemi, co oznacza, że zabiorą ci na przykład 30 akrów lub pół hektara ziemi, (...) będzie taka regulacja, że nie będziesz mógł pracować na tej ziemi, nie będziesz mógł jej już używać, co oznacza, że stracisz dochód, stracisz swoje aktywa na ich bezpośredni cel, i tam też trzeba znaleźć równowagę. Zaproponowaliśmy formę uprawy bezrolnej, więc może to byłaby propozycja kompromisowa.
– Rolnicy podkreślają problem, że osoby fizyczne są ograniczone do 500 hektarów ziemi, ale osoby prawne mogą obejść ten limit. Jak rozwiązałbyś ten problem?
– Tak, istnieje ten problem i jestem zdania, że prawo dotyczące nabywania gruntów do 500 hektarów musi działać tak samo dla wszystkich i nie może być obchodzone. Należałoby przeanalizować te przypadki, ale tak, słyszymy, że tak jest. (...) Mówiono o całkowitym zniesieniu ograniczenia, więc jestem temu przeciwny, ograniczenie musi istnieć. Jesteśmy małym krajem, musimy ograniczyć ten potencjał ziemi i musi istnieć bardziej równomierna dystrybucja, nie tylko rolników, ale właścicieli ziemskich w ogóle.
– Wcześniej powiedziałeś, że litewscy rolnicy otrzymują najniższe dopłaty wśród krajów UE. Jak możemy zmienić tę sytuację?
<– Tak, otrzymujemy jedne z najniższych dopłat w UE. To, co można zrobić, to fakt, że obecnie istnieje dobry system dystrybucji płatności za ekoprogramy, za dodatkowe działania ekologiczne, co oznacza, że ludzie są nagradzani lub otrzymują dodatkowe pieniądze za uprawę międzyplonów, za uprawę roślin strączkowych, za stosowanie technologii bearimic.
Co zrobić, aby ogólnie zwiększyć kopertę, zbliża się nowy okres finansowy od 2027 r., kiedy będziemy negocjować większe płatności bezpośrednie, nie tylko płatności, ale ogólnie większe finansowanie, więc dołożymy wszelkich starań (...), aby upewnić się, że Litwa wynegocjuje większą kopertę na płatności bezpośrednie, na rozwój obszarów wiejskich, tak aby nasi rolnicy mieli równiejsze szanse w tej konkurencyjnej walce.
– Niecały rok temu poprowadził Pan rolników do protestu przeciwko polityce rolnej rządu. Co Pan zrobi, jeśli taki protest zostanie zorganizowany przeciwko Panu?
– Pierwszą rzeczą do zrobienia jest uniknięcie sytuacji, w której doszłoby do protestu, lub warunków wstępnych dla protestu. Prawdopodobnie trzeba będzie odpowiednio się komunikować, rozmawiać ze społecznością, partnerami społecznymi, organizacjami i tego uniknąć. Ale gdyby tak się stało, po prostu szukałbym rozwiązań, wyszedłbym i spotkał się, a jeśli nie ma więcej rozwiązań do znalezienia, to może minister nie może już nic zrobić, to tylko przypadek, aby inni spróbowali.
– Podczas całego protestu byłeś dość zły na Izbę Rolniczą. Teraz będzie Pan musiał ożywić te relacje. Jak zamierza Pan to zrobić? – Nie byliśmy formalnie źli. Chodzi o to, że kampania została zorganizowana przez Litewską Radę Rolnictwa, bez udziału Izby Rolniczej, więc być może niektórzy rolnicy lub liderzy niektórych organizacji mieli jakąś konfrontację z Izbą Rolniczą, ale tak naprawdę nie było żadnego oficjalnego konfliktu.
To, co będę musiał zrobić, to oczywiście wysłuchać obu stron, obu organizacji i kto wie, może po pewnych zmianach, może środowisko rolnicze, samorząd rolników zostanie wyjaśniony, a rogi zostaną trochę zaokrąglone, a może problem zostanie całkowicie rozwiązany, a może przepaść zostanie poszerzona. Izba Rolnicza, oni sami przyjmują do wiadomości, że są problemy, że trzeba się nimi zająć i rozumieją, że oni też będą musieli się zmienić. Tak bym to widział, że zmiany będą potrzebne, ale pozostanę neutralny.
– Powiedziałeś również po proteście, że jedyną kwestią, która pozostaje nierozwiązana, jest rynek mleka. Jak wygląda teraz sytuacja i jakie zmiany byłyby potrzebne?
– Jest pewna poprawa w cenie skupu mleka, kryzys nie jest tak głęboki jak był, ale nadal mamy gospodarstwa wycofujące się z produkcji. Musimy przyjrzeć się, dlaczego tak się dzieje, jakie są powody – czy są to tylko powody finansowe, czy może są też powody społeczne lub inne powody, dla których gospodarstwa są zamykane i wycofują się z produkcji.
Rozwiązań należy szukać w perspektywie długoterminowej, aby gospodarstwa mleczne i sektor mleczarski nie znalazły się w sytuacji kryzysowej, w której rolnik musi produkować mleko poniżej kosztów. Nikt nie chce wziąć na siebie tej odpowiedzialności, obciążenia finansowego, aby zmniejszyć swoje zyski, ani handlowiec, ani przetwórca, ale rolnik – to jest związek, który może być nieopłacalny. – Tak, poparłbym tak zwaną opcję hiszpańską – sprawiedliwy podział ceny wzdłuż łańcucha (...). W tej chwili jest to około 35% – handlowiec bierze największą część, a przetwórcy resztę. Oczywiście przetwórcy ponoszą koszty, ale nikt nie widzi udziału rolników, nikt go nie chce. Ponownie, jest silniejszy kraj, słabszy kraj, jest cena, nie możesz już przetrwać, zniszczyć swojej farmy, ale my, broń Boże, nic nie zrobimy.
– Oczywiście jest tak, że muszę zrezygnować z bezpośredniej działalności rolniczej w jakiejś formie prawnej. Nie będę pierwszym ministrem, który jest jednocześnie ministrem i rolnikiem. Myślę, że da się to rozwiązać w jakiś prawny sposób – znajdzie się odpowiednia forma i będę musiał wycofać się z zarządzania gospodarstwem, z podejmowania decyzji w gospodarstwie, to jest naturalne. (...) Będzie to musiało być zorganizowane w taki sposób, aby nie było konfliktu interesów.
– Porozmawiajmy o biurokracji. Rolnicy często mówią o potrzebie ograniczenia biurokracji, zwłaszcza w przypadku deklaracji upraw. Jakie widzisz tu rozwiązania?
– Minister Kazys Starkevičius zrobił już trochę w tej dziedzinie, ułatwił wypełnianie rejestrów, uprościł je i zmierza w kierunku uproszczenia innych rzeczy. Mam nadzieję, że ta inicjatywa zostanie utrzymana, na przykład rejestr prac rolnych, czy jest on naprawdę potrzebny, czy może mógłby być prostszy. Prowadzi się wiele takich rejestrów, ale nikt nie potrzebuje zawartych w nich informacji, jest to po prostu obowiązek dla samego obowiązku. Jaki jest ich cel, jaka jest ich potrzeba, nie jest jasne.
Na przykład, rolnik może być kontrolowany przez służby (razem – BNS) – i przez Służbę Produkcji Roślinnej, Służbę Weterynaryjną i Krajową Agencję Płatniczą. Być może potrzebna jest komunikacja między trzema służbami, jeśli jedna sprawdza, po co sprawdzać rolnika po raz drugi, mogliby wymieniać się informacjami.
Prosty wymóg, że kiedy używamy środków ochrony roślin na kwitnących uprawach, musimy to robić w nocy i wszystko jest ścisłe, w porządku, ale musimy powiadomić pszczelarzy, musimy zarejestrować się dwa dni wcześniej. Ale nie wiemy, jaka będzie pogoda za dwa dni. Jeśli pada deszcz, musimy przenieść go na następny dzień, ale ponownie musimy powiadomić nie więcej niż dwa dni wcześniej.
Można na przykład zrezygnować z rejestracji wstępnej, wystarczyłoby, aby sami rolnicy przestrzegali wymogów dotyczących niestosowania środków ochrony roślin w ciągu dnia na roślinach kwitnących. Jeśli stosowaliby je w ciągu dnia, służby nakładałyby sankcje lub grzywny. Rejestracja nie jest jednak konieczna.
– Jak oceniasz sytuację z fermami zwierząt futerkowych, czy zgadzasz się ze stanowiskiem Viktora Pranckietisa, że zakaz powinien zostać odroczony do 2033 roku?
>– Postrzegałbym to pytanie jako – jeśli opinia publiczna, z jakiegoś powodu, w tym przypadku – z powodów moralnych, zdecydowała, że ten biznes nie jest odpowiedni, nie do zaakceptowania – cóż, możemy to uchwalić, ale powinno to nastąpić w cywilizowany sposób, z odpowiednią rekompensatą dla tych ludzi, kiedy zakończą działalność.
Ująłbym to w inny sposób: jeśli nie zakażemy używania skór futerkowych lub ich importu, nie rozwiążemy problemu. Wtedy zwierzęta będą hodowane gdzie indziej niż na naszym podwórku, jeśli będzie na nie popyt. Jeśli będzie popyt na rynku, ludzie będą nosić futra. Prawdopodobnie będzie to w krajach trzecich, gdzie standardy dobrostanu zwierząt są zupełnie inne, gdzie nie mamy kontroli.
To jest pytanie retoryczne – być może lepiej jest hodować tutaj i odpowiednio to kontrolować, niż przenosić tę produkcję do krajów trzecich. Kiedy UE zaczęła zakazywać hodowli dziczyzny, w Rosji, w Kazachstanie, było wiele inwestycji w ten biznes. Jeśli, jak twierdzą obrońcy tego pomysłu, jest on przestarzały, to niech rynek to rozwiąże. Jeśli nikt nie potrzebuje futra, nikt nie będzie go hodował.
– A jak zamierzasz promować rozwój gospodarstw ekologicznych?
– Bez dotacji bardzo trudno jest im przetrwać na rynku. Musimy zastanowić się, jakie problemy powodują, że gospodarstwa wycofują się z produkcji i jak je do tego zachęcić. Myślę, że same dotacje nie rozwiążą problemu, ponieważ im więcej dotujesz gospodarstwo, tym mniejszą ma ono motywację do zbiorów.
Wyobraź sobie, że dostajesz dopłatę do hektara, już dawno były przypadki, że uprawiasz ekologiczne porzeczki, dostajesz dużą dopłatę i nawet ich nie zbierasz, albo uprawiasz ekologiczne dynie, dostajesz dopłatę i nie używasz dyń do jedzenia, po prostu wkładasz je z powrotem do gleby, nie zbierasz ich.
Z dotacją należy obchodzić się bardzo ostrożnie, czasami duża dotacja nie motywuje rolnika do zbiorów – dlaczego miałbym zbierać plony, dostanę niewielką nagrodę, będzie mnie to kosztować, będzie mnie to kosztować na rynku, a ja i tak dostaję dobrą zapłatę. Niech zostanie na polach. Widzę tu również odpowiedzialność społeczną. Jeśli opinia publiczna mówi, że chcemy produktów ekologicznych, żywności ekologicznej, to sama opinia publiczna powinna spożywać jej więcej, ponieważ żadna kwota dotacji za to nie zapłaci.
Nie sądzę, aby rolnictwo ekologiczne bardzo się rozwinęło w przyszłości, ponieważ, jestem tego prawie pewien, pojawi się nowa forma rolnictwa – zrównoważone rolnictwo. Jest to coś pomiędzy rolnictwem ekologicznym a intensywnym, z mniej intensywną produkcją, mniejszym zużyciem środków produkcji: środków ochrony roślin, nawozów.
– Czy należy wspierać eksport produktów rolnych do odległych krajów, takich jak USA czy Tajwan? – Bardzo ważne. Tak długo, jak istnieje możliwość eksportu, jest to bardzo dobre. Jesteśmy krajem rolniczym, nie mamy innych dużych zasobów, które moglibyśmy sprzedać i w ten sposób zdobyć pieniądze. Nie mamy ropy, węgla ani gazu. Mamy tylko silny potencjał agrarny i rolniczy i możemy produkować więcej niż potrzebujemy. Bardzo ważne byłoby odkrycie nowych rynków eksportowych.
Jesteśmy bardzo silni w zbożach, mamy odpowiedni klimat i geografię, mamy port, mamy infrastrukturę. Jest to produkt, który można sprzedawać przez cały rok, nie tak jak mięso czy mleko, które wymagają specjalnych warunków przechowywania i przetwarzania.
Tak, w przypadku warzyw trudno nam wytrzymać konkurencję z krajami położonymi dalej na południe. Mówiło się, że możemy eksportować kurczaki na Tajwan, może sery. Musimy szczegółowo przeanalizować, na który rynek możemy wejść z danym produktem i czy możemy go wyprodukować, czy możemy go zaoferować.
– Czy Twoim zdaniem eksport kurczaka na Tajwan jest bardziej marzeniem? – Może to bardziej marzenie, ponieważ to naprawdę duża odległość i kosztowna logistyka. Jednak na przykład Litwa słynie z serów, a ser jest produktem, który można już transportować i eksportować logistycznie. Widziałbym to, ale bardziej do Azji, gdzieś bliżej. Te odległe miejsca – USA, kontynenty Ameryki Południowej lub Północnej – tutaj jest to trudne, ponieważ produkt musi być tak wyjątkowy, tak cenny, że warto go przetransportować tyle kilometrów. 
– Dziękuję za rozmowę.